niedziela, 31 sierpnia 2014

13.

3 dni. 3 zabójstwa. Zero sposobów zabicia Nogitsune..

- Scott martwię się. - powiedziałam przytulając Scotta, leżac na łóżku.

- Nie Ty jedna skarbie.- wyszeptał mi we włosy.

Nie mieliśmy już żadnego pomysłu. Nie chcieliśmy zabić Stilesa. To nas przyjaciel.
Nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Kira dzwoni. - poinformowałam Scotta.

Odebrałam. Była to konwersacja. Kira z mamą, Lydia, Isaac i my.

-No więc słuchajcie. - zaczęła Kira. - nie będę owijać w bawełnę. Wiemy jak zabić Nogitsune, bez zabijania Stilesa.  - wszyscy się ucieszyliśmy. - Ale to może też  być trochę ryzykowne. - powiedziała. Wiedzieliśmy co to znaczy...

- Kontynuuj- zachęciła ją Lydia.

- Mamo mów- powiedziała Kira a pani Yukimura zaczęła mówić.

- Nogitsune jest w ciele tego chłopaka, bo nie mogło funkcjonować w swoim ciele. Musimy je znaleźć. Wiemy że ciało znajduje się gdzieś w pobliżu miejsca gdzie Stiles często przebywa. Ale dokładną lokalizacje uda nam się zdobyć.. Ale tu jest haczyk.. Ktoś z was musi zaryzykować życie, dzieląc myśli z Stilesem, żeby dostać się do mózgu Nogitsune. Scott ty też musisz być. Potrzebne są pazury Alphy.  W ich myślach dowiemy się miejsca gdzie zostało złożone ciało Nogitsune. Dzięki czemu duch wróci do swojego ciała, a Stiles będzie wolny. Wtedy będzie łatwiej go zabić.

- Ja się poświęcę.- powiedział Isaac.

- Nie... Lahey.. Ja to zrobię. - powiedziała Lydia.

- Nie ja to zrobię.. - powiedziałam..

- Musicie zdecydować. Dajcie znać Kirze. - powiedziała mama dziewczyny i wideoczat się zakończył..


Rozmowy na temat poświęcenia trwały strasznie długo.
Lydia zdecydowała. Ona to zrobi. Ją ze Stilesem łączą duże więzi. Tak jak mnie.
Poinformowaliśmy o tym wszystkich .
Zebraliśmy się w salonie. Stiles też był.

- Co teraz?  - zapytała Lydia.

- Usiądź tutaj. - pokazałam jej krzesło. - Ty Stiles tutaj - o dziwo chłopak panował sam nad swoim ciałem.

- Teraz moja kolej. - powiedział Scott stając za nimi. - Może trochę zaboleć.


*Scott mind*

Wbiłem pazury w karki Lydii i Stilesa powtarzając   "The Sun, The Moon, The Truth" ... Tak kazał  Deaton..
Nagle poczułem jak ucieka ze mnie powietrze. Spróbowałem złapać oddech. Otworzyłem nagle oczy. Staliśmy z Lydią w całym białym pomieszczeniu. W oddali widzieliśmy dwie postaci. Siedziały na czymś..
Zaczęliśmy zbliżać się. To był Stiles i Nogitsune. Siedzieli na... Nemetonie. Grali... w ... chińskie warcaby? Co to ? Spojrzałem na Lydię. Była dużo przede mną. Próbowała zbliżyć się do Stilesa. Podbiegłem do niej.
Krok w stronę Stilesa... Stiles się oddalał... Kolejny krok, znów to samo. I kolejny.. Nic..

- Stiileees!!!- krzyknęła Lydia.
- Nie słyszy Cię. - odpowiedziałem.
- Ale może usłyszeć Alphę. Ciebie Scotty.
- Nie jestem jego Alphą. - zaprzeczyłem,
- Jesteś. Jesteś Alphą nas wszystkich. Mnie, Stilesa, Allison, Isaaca.. Nawet Dereka.
- No okey. - zgodziłem się.. wydałem z siebie ryk..

Chyba usłyszeli. Stiles spojrzał się w naszą stronę, na Nogitsune... i to co zrobił zdziwiło mnie. Rozbił wszystko z planszy.

* W tym samym czasie.  Allison*

Patrzeliśmy na ciała Stilesa, Lydii i Scotta. Byli w tych samych pozycjach. Nic.. Od 5 minut nic.. Nagle Stiles złapał potężny oddech i powiedział jedno słowo. Nemeton.. I znów nic..

Po chwili Scott i Lydia wyszli z transu. Scott wyciągnął pazury, łapiąc dech.

- Powiedział coś? - zapytała Lydia wstając z krzesła.

- Nemeton. - powiedziałam.

_____________________________


Ej mi się to nie podoba ; ((( . zero weny jakoś ;c . Czemu? kto wie.. .No ale mniejsza. najważniejsze że jest rozdział!!!! ; DD  

Zróbmy tak ... 7 komentarzy = Nowy rozdział .
Dzięki temu dowiem się kto to czyta. Proszę. piszcie. i podpisujcie się, askiem, imieniem whatever ; 3 . 


Kocham was wilczkii <3>